Wywiad z Olą Grabowską

Wywiad z Olą Grabowską

Aleksandra Grabowska, z którą mamy ogromną przyjemność zamienić kilka słów, to aktorka, scenografka i kostiumografka młodego pokolenia. Jej charyzma i ostatnie role sprawiły, że trafiła na listę naszych #girlcrush. Z wielkim zainteresowaniem obserwujemy jej instagramowy profil, na którym dzieli się swoim zawodowym i codziennym życiem. No i nie ukrywamy, że jej stylówki są super cool! Wspiera polskie marki modowe, a z jej zdjęć bije naturalność i szczery luz.

 

Mamy okazję widzieć Cię w coraz większej liczbie filmów i seriali, ale świat scenografii i kostiumów nie jest Ci obcy. Proszę, powiedz nam, co aktualnie bardziej kręci Cię zawodowo?

Bardzo długo odpowiadałam, że te zawody wspaniale się dla mnie równoważą i gdybym musiała, nie umiałabym wybrać. Praca w teatrze jako scenografka i kostiumografka daje mi niezależność, wolność, pokorę, a przy tym pewność siebie; aktorstwo, gdyby się nad tym dłużej zastanowić, potrafi być zaprzeczeniem wszystkich tych rzeczy (śmiech). A jednak… Nic  nie kręci mnie bardziej.

 

Na co zwracasz szczególną uwagę, wybierając projekty, w których bierzesz udział? Nawet nie wyobrażamy sobie, jakie to musi być trudne zadanie!

Nie oszukujmy się, że należę do wąskiego grona osób, które mogą sobie zawsze pozwolić na wybieranie spośród licznych propozycji.

Natomiast nie biorę udziału w castingach do projektów, które stoją w sprzeczności z moimi przekonaniami, omijam też te, które pod płaszczykiem kina zaangażowanego czy społecznego są ukierunkowane głównie na rozgłos i zysk. Bardzo nie lubię ściemy. Myślę, że podstawowym kryterium jest dla mnie to czy mogę daną rzecz zrobić w zgodzie ze sobą i uczciwie. Nie umiem budować postaci, którym motywacjom nie wierzę. Jeśli jej nie zrozumiem, wtedy nigdzie mnie nie poprowadzi, będę mogła tylko się pod nią podszywać, a wtedy łatwo o potknięcie.

 

Uwielbiamy wyzwania. Proszę, zdradź nam coś o najtrudniejszych warunkach, w jakich zdarzyło Ci się pracować i będziesz wspominać je jeszcze długo.

Najtrudniejszymi warunkami zawsze jest praca w długotrwałym zimnie, a niestety często zdarza się , że sceny dziejące się latem kręcimy w listopadzie. Dużym wyzwaniem było też prowadzenie sportowych samochodów 12 godzin po zdaniu prawa jazdy (śmiech).

A! I 3 godziny jeżdżenia pod górkę różowym składakiem bez przerzutek w 34-stopniowym upale. Do teraz dziwię się, że żyję, a żeby było śmieszniej, ta scena wyleciała przy montażu serialu Infamia.

 

Co czujesz, kiedy Twoja praca dobiega końca i nadchodzi ten słynny moment oczekiwania na efekty, które nie są uzależnione tylko od Ciebie, ale całego zespołu?

Przywiązuję ogromną wagę do etapu pracy nad projektem i współbycia z ludźmi, którzy go tworzą. Dlatego najtrudniejszym momentem dla mnie jest czas po zakończeniu zdjęć. Charakteryzuje mnie ogromna sentymentalność, bardzo ciężko mi zamknąć taki etap na zawsze. Każdy projekt, w którym brałam udział, jest inny, a nagle trzeba pogodzić się z tym, że urywa się go w jednej chwili. Po tym całym pędzie, wysiłku, zaangażowaniu i emocjach, z dnia na dzień „jest po wszystkim”. Przez kilka tygodni jesteśmy dla siebie jak rodzina. Nadchodzi czas bankietu, na którym dziękujemy sobie za wspólne chwile i każdy z nas rozchodzi się w swoją stronę. Zmierzam do tego, że dużo istotniejszy jest dla mnie moment pracy niż oglądania efektów. Oczywiście te momenty bywają wspaniałe, wzruszające, ale jednocześnie nie czuję związanej z tym dużej presji.  Choć wiadomo, że wszyscy lubimy zostać czasem pochwaleni. 

 

Pytanie z trochę innej beczki. Z czym kojarzy Ci się słowo „repose/odpoczynek”? I jakie są Twoje ulubione sposoby na relaks?

Zdecydowanie to leżenie plackiem na plaży i słuchanie wody. Książka, joga i rumianek.

Ale, żeby nie szerzyć tylko nierealnych standardów, moim guilty pleasure jest serial Grey’s Anatomy, wino i pizza ;)

 

Wydajesz się dziewczyną bardzo mocno stąpającą po ziemi. Czym jest dla Ciebie pewność siebie i kiedy ją czujesz?

Wydaje mi się, że przekonaniem, że sobie poradzę.

Dawniej byłam dużo częściej otoczona ludźmi. Dalej mam ich blisko siebie, ale z racji mojego zawodu dużo czasu spędzam sama w pociągach, hotelach i obcych miastach. Dzięki temu zaczęłam na własną rękę odkrywać te miejsca, jadać w pojedynkę w restauracjach i chodzić do kina. Czasem chodzę  nawet sama na nieznane mi baseny, a basenów boję się chyba najbardziej (śmiech).

Okazało się, że te sytuacje dają mi dziwny rodzaj satysfakcji. Poczucie wolności i spokoju. Co ciekawe, później zaczęłam sama kreować coraz więcej takich momentów.

 

W Repose otaczamy się prawie samymi kobietami. Ciekawi nas, czy inspirują Cię inne osoby, a jeśli tak, to jakie i dlaczego? 

Z roku na rok coraz więcej osób mnie inspiruje, może dlatego, że wyraźniej widzę złożoność wyzwań, które przed nami stoją. Bardzo motywują mnie ludzie, którzy wytyczają własną drogę, zmieniają tor i żyją na własnych warunkach. Chyba ich odwaga zachwyca mnie najbardziej.

 

Kiedy słyszysz „Dziewczynom nie wypada”, myślisz…

O błagam! Myślę, że co najwyżej jest kilka rzeczy, których nie wypada dziewczynom i chłopakom. Nie wypada czuć się lepszym. Nie wypada nie brać odpowiedzialności. Nie wypada tracić czasu.

Powrót do blogu